IDEALNA
KOMPOZYCJA

SMAKU

HISTORIA SMAKU

Krótka historia piwa w Europie Środkowej.

Dlaczego ludzie wymyślili piwo? Najzwyczajniej dlatego, że chciało im się pić. W zamierzchłych czasach zdatna do picia woda była bardzo rzadkim towarem. Piwo natomiast nie tylko łatwo było zrobić, ale i nie było większego problemu, by je przechowywać. Poza tym, i robota szła po nim lepiej, i człowiekowi po paru dzbankach robiło się jakby weselej.

Piwo najprawdopodobniej wymyślili 6 tysięcy lat temu Sumerowie. Pierwszymi piwowarami byli ich piekarze, przygotowujący wtedy dość mętny, niskoprocentowy napój z zatopionych w wodzie, zbożowych placków. Podobną miksturą posilali się także budowniczy egipskich piramid. Starożytni Rzymianie raczej gardzili piwem, jako napojem barbarzyńców – w zupełnym przeciwieństwie do spuszczających im od czasu do czasu niezły łomot Galów.

We wczesnym średniowieczu sława życiodajnego piwa dotarła także w dzikie, środkowoeuropejskie puszcze. W tym czasie w chrześcijańskiej Europie praktyczny monopol na wyrób złotego trunku zdobywały powoli wspólnoty klasztorne. Czy z tego powodu Czesi, którzy prędzej od nas przyjęli chrześcijaństwo, również jako pierwsi mieli okazję napić się piwa? Tego nie wiemy na pewno, poza tym z pewnością ówcześni mieszkańcy zachodniej słowiańszczyzny raczej na Czechów i Polaków jeszcze siebie wzajemnie nie rozróżniali.

Według Jana Długosza, w sprawie produkcji piwa na ziemiach Lecha i Czecha, inaczej niż na „Zgniłym Zachodzie, miał panować wciąż „wolny rynek – warzyli wszyscy, jeszcze przed pojawieniem się klasztorów. Słynny polski kronikarz pisał o tym jednak dopiero w XVI wieku. Od współczesnych historyków zaś wiemy, że Państwo Wielkomorawskie – przodek dzisiejszych Czech i Słowacji – uprawiało i eksportowało chmiel już na przełomie IX i X w., a nawet, że jego mieszkańcy jako pierwsi na świecie mogli wymyślić piwo chmielowe.

Tymczasem ważną wskazówkę o tym, że także przedchrześcijańscy Polanie nie byli gęsi i swój browar mieli, znajdujemy w XI-wiecznej kronice Galla Anonima. Według zasłyszanej przez kronikarza historii, na słynnych postrzyżynach siedmioletniego Siemowita pojawili się niezapowiedziani goście. Jego ojciec – książę piastowski – poczęstował ich beczułką piwa, którego – jakby na dobrą wróżbę dla Polaków – wraz z wylewaniem do naczyń miało nie ubywać, ale przybywać: „I tak ciągle miało przybywać piwa, aż napełniono nim wszystkie wypożyczone naczynia. Bo w owym czasie wielka, środkowoeuropejska, piwna przygoda dopiero tak naprawdę się zaczynała.

„Pierwszy król Polski - Bolesław Chrobry był znanym w Europie piwoszem. Po prawej: piwowarzy przy pracy uwiecznieni na XVI-wiecznej rycinie /fot. Wikimedia Commons

Mocny dowód na warzenie piwa w Polsce już za pierwszych Piastów znajdujemy też w napisanej na początku XI w. kronice Thietmara z Merseburga. Niemiecki autor wspomina, że Bolesław Chrobry, z racji swego zamiłowania do złotego trunku, był wręcz nazywany wielkim piwoszem (Der Tragbier). Relacja kronikarza pochodziła ze Zjazdu Gnieźnieńskiego w 1000 r., na którym – nie mogło być inaczej – polski król musiał przywitać niemieckiego cesarza Ottona III właśnie kufelkiem piwa.

Na widok słowiańskiego zamiłowania do piwa miał być też wstrząśnięty św. Otton z Bambergu, którego na misję chrystianizacji Pomorza zaprosił król Bolesław III Krzywousty. Według opisanych w XII w. przez niemieckiego kronikarza Herborda wspomnień św. Ottona, ludy te: „wina nie mają ani go nie szukają, gdyż zapobiegliwie przyrządzone miodne napoje i piwo przewyższają wina falernijskie.

W średniowieczu i czasach nowożytnych prawo do warzenia piwa stało się regulowane królewskimi przywilejami - przydzielanymi oszczędnie miastom, zakonom i szlachcie. A wraz z coraz częstszymi wyprawami polskich wojów na Wschód i Północ, z suto zakrapianymi imprezami dawnej Rzeczypospolitej zaczęła się również kojarzyć wódka.

Odwiedzający wtedy Polskę, zachodni podróżnicy raczyli skrzętnie odnotowywać, że nie stroniąca od biesiady polska szlachta zwykła pić swoje pierwsze piwo już w porze śniadanie. Wypada jednak pamiętać, że był to trunek o znacznie mniejszej zawartości alkoholu niż piwa, które znamy współcześnie, natomiast łatwo dostępna woda – tak samo, jak w państwie starożytnych Sumerów – była wciąż po prostu brudna. A np. w rygorystycznych wspólnotach zakonnych, w piątkowy ścisły post piwo mogło być jedynym przyjmowanym pokarmem od świtu do zmierzchu.

Inaczej niż krewcy Polacy, mniej zajęci wschodnioeuropejskimi awanturami bracia Czesi nie rezygnowali z piwa na rzecz innych trunków aż do późnego wieczora. Prawo do warzenia piwa miał (i często ochoczo wykorzystywał) każdy czeski mieszczanin, natomiast prym w jego wczesnej produkcji – podobnie jak w Europy Zachodniej – wiedli zakonni braciszkowie. W czasach nowożytnych, na piwnym rynku u naszych południowych sąsiadów na czoło wysunęły się zaś duże miejskie browary.

Prawdopodobnie najlepsze piwo na świecie pomogło Czechom znieść przykrości związane z austriacką dominacją, brutalnie narzuconą im przez dynastię Habsburgów na początku XVI w. Po zakończonym okresie wojen, czeska gospodarka rozwijała się dość prężnie. A w szybko rozrastających się i bogacących miastach oraz miasteczkach pojawił się sprzyjający klimat dla powstania unikalnej w tej części Europy kultury gospod i piwiarni. Na początku XVIII w. w całych Czechach działało już prawie 1300 browarów.

„XIX-wieczny browar. For. Materiały Partnera

Historia czeskiego piwa i całej środkowoeuropejskiej cywilizacji ruszyła z kopyta w 1842 r., kiedy bawarski piwowar Josef Groll przybył do Czech, aby otworzyć własny browar w Pilźnie. W tym samym roku – podobno zupełnie przypadkowo – wyprodukował z lokalnej odmiany jęczmienia pierwsze piwo dolnej fermentacji, znane dziś na całym świecie jako pilzner.

Dalej historia Czech potoczyła się już szybko. Kiedy dumny Josef Groll częstował swym innowacyjnym napojem pierwszych mieszkańców Pilzna, przyszły wielki czeski kompozytor Antonin Dvořák miał już ponad roczek i prawdopodobnie właśnie zaczynał chodzić. Osiemnaście lat później na Morawach urodził się też Alfons Mucha, czołowy europejski artysta awangardowego ruchu Art Nouveau, a pięćdziesiąt trzy lata po wynalezieniu pilznera Václav Laurin i Václav Klement założyli jeden z najważniejszych w historii Europy koncernów motoryzacyjnych, czyli czeską Skode. Niedługo później niepokorny czeski malarz Frantisek Kupka zelektryzował publikę wymyślając malarstwo abstrakcyjne. Natomiast w 1918 r. Czesi i Polacy świętowali już niepodległość – wznosząc za nią toasty, każdy z narodów na swój sposób.

*Zdjęcie otwierające, źródło Shutterstock
HISTORIA SMAKU MATERIAłY PARTNERA

Od czary goryczy do czarującej goryczki – historia jedynego piwa Pilsner Urquell

Aby osiągnąć doskonałość, ścieżki Historii oraz Losu muszą skrzyżować się w odpowiednim miejscu oraz we właściwym czasie. W niewielkim czeskim mieście te dwie drogi spotykają się każdego dnia od przeszło stu siedemdziesięciu lat.

Żeby wyjaśnić, jak do tego doszło, musimy cofnąć się o ponad tysiąc lat, by powiedzieć, że na terenach dzisiejszej Republiki Czeskiej uprawiano chmiel już w IX wieku, zaś pierwszy udokumentowany przypadek warzenia piwa pochodzi z roku 1088. Tradycja piwna naszych południowych sąsiadów została w Pilznie zapoczątkowana przez króla Wacława II, który usytuował miasto na brzegu rzeki Radbuzy przy skrzyżowaniu traktów handlowych między Norymbergą i Pragą. Jednocześnie 260 mieszkańców nowego miasta (czyli prawie wszyscy) otrzymało przywilej browarniczy, dzięki czemu mogli we własnych domach warzyć i sprzedawać piwo.

Przyspieszmy trochę tę historię, pomijając średniowieczną współpracę pilzneńskich browarników, tworzenie gildii rzemieślniczych i wzrost konsumpcji piwa oraz jego społecznego, ekonomicznego i politycznego znaczenia. Możemy tylko zerknąć w herb zjednoczonych zakładów piwowarskich, na którym specjalistyczna łopata do toczenia słodu krzyżuje się z kadzią do mieszania drożdży. Te insygnia, będące dziś emblematem wielu zakładów piwowarskich na całym świecie, wywodzą się właśnie z Pilzna.

Jest rok 1838, na pilzneńskim rynku słychać podniesione głosy oraz trzask rozbijanych beczek. Plac przed miejskim ratuszem wypełnia się piwem, ale ani jego smak, ani kolor i aromat nie przypominają dzisiejszego Pilsnera – to zdenerwowani mieszkańcy decydują się na protest, wylewając ciemną ciecz z trzydziestu sześciu baryłek przed siedzibą burmistrza. Piwo nie nadaje się do picia, a jego marna jakość – dosłownie – przelała czarę goryczy. Zaczyna się piwna rewolucja, która z Pilzna obejmie cały świat.

Łopata do tłoczenia słodu/ Josef Groll i Vaclav Berka – pierwszy i teraźniejszy Główny Browarnik Pilsner Urquell. Fot Materiały Partnera

Jej przywódcą jest bawarski mistrz browarniczy, Josef Groll. Porywczy trzydziestolatek zaczyna swoje reformy od stworzenia kompleksu budynków browaru nad Radbuzą. Żeby pozbyć się ciemnej barwy i ciężkiego smaku warzonego tu piwa, wykorzystuje sprowadzone z Bawarii (jak głosi legenda – przez niemieckiego mnicha) drożdże dolnej fermentacji – Pilsner H. Ku zdumieniu innych piwowarów Groll upiera się, by do produkcji piwa wykorzystywano tylko rodzime składniki: chmiel odmiany Saaz z regionu Žatec, jęczmień z pól otaczających Pilzno oraz dębowe beczki własnego wyrobu smołowane sosnową żywicą.

Cztery lata później mieszkańcy Pilzna znów spotykają się na rynku – tym razem, by świętować nową, nieznaną do tej pory jakość. Złocista barwa, idealnie skomponowany smak chmielowej goryczki i słodyczy ze słodu jęczmiennego oraz gęsta i miękka piana sprawiają, że Pilsner (czyli po prostu piwo z Pilzna)podbija serca mieszkańców Pilzna.. Nowa era piwa właśnie się zaczyna.

Historyczna etykieta z 1899r. / Archiwalne zdjęcia z browaru w Pilznie/ Chmiel odmiany Saaz, od 170 lat wykorzystywany do warzenia pilzneńskiego piwa. Fot. Materiały Partnera

Okazuje się jednak, że każda rewolucja prędzej czy później pożera własne dzieci. Ze względu na swój trudny charakter oraz kłótliwe usposobienie Josef Groll, nazywany „najbardziej grubiańskim człowiekiem w Bawarii, opuścił stworzony przez siebie browar. Taki już los geniuszy i wizjonerów: z nimi ciężko żyć, a bez nich – jeszcze gorzej. Po Josefie Grollu została tylko receptura, której – uprzedźmy fakty – nie zmieniono aż do dziś.

Pilsner zyskiwał popularność błyskawicznie – w Pilznie pierwszą partię piwa z nalewaka podawały trzy lokale: „U Zlatého orla, “U Bílé růže i “U Hanesů. W samej Pradze powstało ponad trzydzieści pubów (Czesi powiedzieliby: piwnic), w których serwowano jedynie piwo z pilzneńskiego browaru. Upowszechnianie dzieła życia Josefa Grolla sprawiło, że w całej Europie zaczęto produkować podobne jasne piwa dolnej fermentacji. Żeby zachować palmę pierwszeństwa przy sobie, zmieniono nazwę trunku na Pilsner Urquell (czyli „Pilsner z oryginalnego źródła ) – przodek wszystkich pilsnerów został więc wyraźnie wyróżniony.

W 1856 roku piwo po raz pierwszy opuściło Morawy i podbiło Wiedeń. W 1862 roku z Pilsnerem zapoznano się w Paryżu, do czego wydatnie przyczyniła się nowa linia kolejowa między Pragą a Pilznem. W dekadę później czeski browar znany był już za oceanem, a pierwsza partia, która przybiła do portu w amerykańskim Racine, zrewolucjonizowała także jankeski rynek browarniczy. Otwarcie pierwszej linii butelkowej w 1887 roku uczyniło Pilsnera jeszcze bardziej popularnym, a jego jakość potwierdzały zdobyte rok później medale na wystawach w Wiedniu i Brukseli.

I choć samo Pilzno leży w niewielkiej kotlinie, to historia małego lokalnego browaru potoczyła się już z górki. Nie byłoby to możliwe bez rozwoju w innych dziedzinach: stworzenia urządzeń chłodniczych w sąsiednim zakładzie Emila Skody, korkowych zabezpieczeń w celu zachowania izolacji termicznej, opracowania technologii szybkiego transportu czy skonstruowania tanków do przechowywania piwa. Już w 1913 roku roczna produkcja w pilzneńskim browarze przekroczyła milion hektolitrów.

1. Wagon kolejowy Pilsner Urquell. 2. Miedziane zbiorniki do warzenia piwa. 3. Chmiel odmiany Saaz. Fot Materiały Partnera

Dziś Pilsner Urquell jest jednym z największych browarów w Europie – nie tylko dlatego, że same piwnice browaru, w których leżakuje piwo, mają przeszło 9 kilometrów długości. Wielkość browaru nie zasadza się nawet na ilości produkowanego trunku, ale na tym, że pozostaje wierny swojej tradycji.

Pilsner Urquell to jeden z niewielu browarów na świecie, w którym funkcjonuje proces tzw. warzenia równoległego. Te same, niezmienne od ponad 170 lat składniki – drożdże, chmiel i jęczmień – są łączone w procesach, które wymyślił i opisał Josef Groll. Oprócz nowoczesnych miedzianych zbiorników i elektronicznej aparatury w browarze w dalszym ciągu warzy się piwo w dębowych beczkach, przechowywanych w pilzneńskich piwnicach. Dzięki mistrzom browarniczym, którzy przekazują tradycję z pokolenia na pokolenie, można nieustannie porównywać smak obecnego piwa i tego warzonego w tradycyjny sposób. To dzięki równoległemu warzeniu Plzeňský Prazdroj pozostaje niezmienny od swoich narodzin.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, biorąc łyk jedynego prawdziwego piwa Pilsner Urquell?

*Zdjęcie otwierające: Widok Pilzna z powietrza. Fot. Materiały Partnera
HISTORIA SMAKU

"Ilu rzemieślników potrzeba do wyprodukowania beczki piwa"

Dlaczego Czesi i Polacy założyli swoje pierwsze miasta? Stwierdzenie, że porzucili polowania w puszczy głównie po to, aby napić się dobrego piwa, niektórym z czytelników potencjalnie może wydać się małym nadużyciem. Ale zastanówmy się: legendarny książę piastowski na postrzyżynach Siemowita wylewa gościom piwo z beczki do naczyń. A kto mu nawarzył tego piwa i zrobił dobrą beczkę? Kto myślał o takich sprawach w czasach, gdy jeszcze Poznań, Gniezno i Kraków były wciąż biednymi i wystawionymi na ataki gródkami lepianek? W jaki sposób mieszkańcom Moraw udawało się wtedy eksportować chmiel za granicę i w jaki sposób Słowianie, „w czasach króla Ćwieczka, chłodzili leżakujące piwo, by się nie zepsuło, nie mając przecież lodówek?

Wzorowa organizacja i determinacja dawnych Słowian, aby produkować hektolitry piwa, każe nam zadać bardzo ważne dla środkowoeuropejskiej historii pytanie: ilu wykwalifikowanych rzemieślników jest potrzebnych, aby wyprodukować beczkę złotego trunku?

Od kiedy w Europie Środkowej zaczęto uprawiać rolę, wyprodukowanie pierwszej beczki znanego już przez starożytnych Sumerów i Egipcjan piwa wydawało się być kwestią czasu. Ówczesne piwo nie przypominało zbytnio dzisiejszych, krystalicznie czystych pilznerów. Jego wyrobem często zajmowali się piekarze. Było niefiltrowane, mętne i często można było w nim znaleźć sfermentowane ziarna czy okruszki chleba.

Co ciekawe, we wczesnym średniowieczu mieszkańcy Czech i Moraw, jako pierwsi na świecie zdecydowali się wytwarzać piwo nie tylko na bazie słodu, ale i nadającego do dziś czeskim piwom oryginalny smak chmielu. Od tego czasu, na pierwszym etapie produkcji piwa musi więc grać pierwsze skrzypce chmielarz, który przebiera w najlepszych odmianach swych zielonych szyszek z nie mniejszą uwagą niż właściciel najdroższej w całej Francji winnicy.

Nie mniejsza rola przypada na początku również słodownikowi, nazywanemu dawniej też sładkiem, mielcarzem, a w zdrobnieniu mielcarkiem – co uświadamia nam, jak wiele popularnych w Polsce nazwisk pochodzi właśnie od prastarych zawodów rzemieślniczych. Słód z chmielem i wodą łączył w rozgrzanej ogniem kadzi piwowar. Profesje tego ostatniego oraz słodownika oddzieliły się od siebie tak naprawdę już po zakończeniu epoki średniowiecza. Wcześniej sami piwowarzy zajmowali się uprawą i zbiorem ziaren. A ponowne łączenie słodowni z browarami stało się znów popularne w XIX w.

Aby piwo się zwarzyło, a potem swoje odleżakowało, trzeba je wlać do beczki. Kto zrobi beczkę? Oczywiście bednarz. Ale w tym momencie okazuje się, że znalezienie zadowalającej wszystkich odpowiedzi na pytanie „Ilu ludzi potrzeba do wyprodukowania beczki piwa?” jest niemożliwe, bo zadania można dowolnie dzielić dalej: za izolację beczki odpowiada smolarz, a za wyrób desek – stolarz. Aby później tych beczek, leżakujących gdzieś w prastarej czeskiej osadzie, nie porwali np. przybywający z niezapowiedzianą wizytą Polacy, trzeba było ustawić przy nich kilku halabardników. A kto zrobił skrzynki, w których mielcarz przez tydzień przechowywał ziarna, aby te, zanim trafią do browaru, mogły przez siedem dni kiełkować zgodnie z recepturą? Ten sam stolarz od drewna na beczki? Kwadratura koła. Nie wspominając już o kiperze, który we współczesnych browarach bada jakość trunku, ale nazwa tego zawodu pochodzi od niemieckiego słowa Küper, które można przetłumaczyć na: znów bednarz, albo: piwniczy (chodzi nie o prostego parobka, lecz o zarządcę piwnicy, który np. pilnował, aby zimą przyniesiono do niej wykrojony z tafli jeziora lód - chłodzący później beczki również w miesiącach letnich). Ta wyliczanka prowadzi nas jednak do małej ciekawostki.

Niektóre stare, renomowane browary do dziś mają w swoich zespołach wszystkich wymienionych wyżej rzemieślników (być może poza halabardnikami, widzianymi dziś już tylko w watykańskiej Gwardii Szwajcarskiej). Do czego dziś przydają się oni koncernom, które produkują nowoczesnymi metodami miliony hektolitrów piwa rocznie? Chodzi o zachowanie tego, co uważa się za najcenniejsze, czyli tradycyjnego smaku piwa.

"W najlepszych współczesnych browarach piwo produkują wysokiej klasy rzemieślnicy – tak samo, jak 150 lat temu." Fot. Materiały Partnera

Aby to się udało, stosowana jest unikalna metoda tzw. równoległego warzenia. W jej ramach mała partia piwa wytwarzana jest w takich samych kadziach, co ponad 150 lat temu. Piwo warzy się i leżakuje w ręcznie robionych beczkach i w tych samych piwnicach, co kiedyś. Na końcu zawodowi kiperzy porównują właściwości archaicznie wytworzonego trunku z tym z nowoczesnych hal produkcyjnych. Jeśli oba smaki są równe, to znaczy, że wszystko się zgadza, nie trzeba nic zmieniać. My dzięki temu możemy cieszyć się niezmienionym smakiem piwa do dziś. A w niektórych browarach na świecie można do dziś spotkać kilku naprawdę egzotycznych typów.

*zdjęcie otwierające: „XIX-wieczni browarnicy przy pracy. Fot. Materiały Partnera
SMAK DZISIAJ

Czechy to nie tylko Praga. 10 miejsc, które trzeba zobaczyć odwiedzając ten kraj

1. Wizytę w Czechach warto rozpocząć odwiedzając Kuks. Ta nieduża wioska leży zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy. Sławę jej przyniosła rezydencja hrabiego Šporka, która kiedyś uchodziła za najwybitniejszy przykład czeskiej sztuki barokowej. Rezydencja powstała prawdopodobnie dlatego, że František Antonin Špork był zafascynowany krajobrazami doliny, którą przecina rzeka Łaba. Był też przekonany, że płynąca w pobliżu rzeka i okoliczne źródła posiadają właściwości lecznice. Samo zaś uzdrowisko miało swoim bogactwem przyćmić Karlowe Wary. W czasach świetności ośrodka obiekt rzeczywiście robił na gościach ogromne wrażenie. Niestety dziś z oryginalnego pałacu pozostało niewiele, w 1740 r. pochłonęła go Łaba.

Zamek w Kuks to największa atrakcja regionu. Fot. Shuterstock

2. Na drugim krańcu Czech leży Český Krumlov, urokliwe miasteczko nad brzegiem wijącej się w tym miejscu Wełtawy. Jego zabudowę doceniono w 1992 r. kiedy to zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Co w nim takiego pięknego? Kręte uliczki, romantyczne zaułki i unikalny kompleks domów mieszczańskich z dominującym zamkiem, który powstał w XIII wieku. Tutaj nie sposób się nudzić. Miasto oferuje liczne atrakcje kulturalne i artystyczne (między innymi galeria Egon Schiele Art Centrum oraz muzeum fotografii). Dodatkowo odbywają się tutaj plenerowe imprezy. Odpocząć i posilić się można w jednej z wielu gospód czy średniowiecznych karczm.

Český Krumlov jest położony w malowniczym krajobrazie. Fot. Shutterstock

3. Litomyšl to jedno z najstarszych czeskich miast. Jego początki sięgają bowiem 981 r. Miasto to było wielokrotnie niszczone przez pożary, największe miały miejsce w XVIII i XIX wieku. Stąd też wzięło się powiedzenie „Pali się jak w Litomyślu”. Serce miasteczka stanowi długi i wąski rynek o XIII-wiecznym rodowodzie, przez który prowadził niegdyś główny trakt łączący Czechy z Morawami. Nad całością góruje renesansowy zamek, w 1999 r. wpisany na listę UNESCO. Co istotne, podczas wrześniowych dni dziedzictwa europejskiego wstęp do większości zabytków i muzeów jest bezpłatny.

Zamek w Litomyšlu cały czas przyciąga wielu turystów. Fot. Shutterstock

4. W Loučeň w środkowych Czechach znajduje się gratka dla amatorów przygód z dreszczykiem. Tamtejszy zamek skrywa bowiem tak zwaną „13. komnatę”, którą można zobaczyć biorąc udział w akcji o tej samej nazwie. Na czym ona polega? W akcji bierze udział 9 zamków i jeden klasztor. Gdy zwiedzimy 8 z objętych programem obiektów zyskujemy prawo zobaczenia właśnie 13. komnaty – zupełnie wyjątkowego i zamkniętego dla innych zwiedzających miejsca. Jak wygląda 13. komnata w zamku Loucen? Oczywiście jest to wielka tajemnica.

5. Karlowe Wary to największe i chyba najbardziej urokliwe uzdrowisko w Czechach. Razem z Pilznem i Mariańskimi Łaźniami, tworzy tak zwany czeski trójkąt uzdrowiskowy. Karlowe Wary leżą w zachodniej części kraju, w pobliżu granicy z Niemcami. Piękno miasteczka doceniają turyści, którzy tłumnie odwiedzają je każdego roku, często szukając zdrowia. Walory położonych w zalesionej dolinie u zbiegu dwóch rzek Karlowych Warów doceniły wybitne osobistości ze świata sztuki, nauki, polityki i kultury - wśród tutejszych kuracjuszy byli m.in. Mozart, Bethoven, Goethe i Paganini.

Karlowe Wary - tutaj turyści przyjeżdżają głównie po zdrowie. Fot. Shuterstock

6. Punktem obowiązkowym wizyty w Czechach jest drugie co do wielkości miasto w tym Państwie. Brno to historyczna stolica Moraw oraz ważny ośrodek kulturalny, naukowy i turystyczny Republiki Czeskiej. Znajduje się tu Janáčkovo Divadlo, bardzo ważna czeska scena operowa. Miasto słynie też z największej sieci trolejbusowej w Czechach. Miejscem, które trzeba tutaj koniecznie odwiedzić jest Náměstí Svobody (plac Wolności), na którym znajduje się pałac Schwanza – pochodząca z XVI wieku renesansowa kamienica z arkadowym dziedzińcem, który przykryty jest szklanym dachem. Tuż obok stoi Dom Biesiadny, barokowy kościół św. Tomasza przy Morawskim Náměstí i XIII-wieczny kościół św. Jakuba, który stoi przy ulicy Rasinova, łączącej oba place.

Brno, widok na centrum miasta. Fot. Shutterstock

7. Na Morawach leży również Zlin. Miasto to oferuje gościom mieszankę tradycji i nowoczesności. To właśnie w tym mieście działały słynne zakłady obuwnicze Bata. Zakłady te do dziś uchodzą za symbol miasta. Również dzięki Budynkowi Administracyjnemu nr 21. z 1938 r. Liczy on 16 pięter i ówcześnie uchodził za jeden z najnowocześniejszych na świecie. Ciekawostką jest winda w budynku, w której znajdowało się… biuro Tomasza Baty. W ten sposób założyciel firmy mógł kontrolować pracowników nie ruszając się z miejsca. To winda ruszała się za niego.

W tle słynny budynek biurowy firmy Bata. Fot. Shutterstock

8. Ale Czechy to nie tylko miasta i zabytki. Górzysty krajobraz sprawił, że w kraju tym znajduje się wiele skalnych parków, w których można oglądać formacje skał o różnych, naturalnie uformowanych kształtach. Jednym z najlepszych przykładów jest obszar Adrspassko-Teplicke Skaly. Obszar ten ma kształt cypla wciśniętego między tereny Dolnego Śląska.

Obszar Adrspassko-Teplicke Skaly i imponujący skalny park. Fot. Materiały Partnera

9 . Kolejnym swoistym skalnym miastem są Broumovske Steny (Broumowskie Ściany). Malownicze grupy skalne zaczynają się tuż przy granicy z Polską. Niestety turyści zaglądają tutaj rzadziej. Między innymi z powodu utrudnionego dojazdu. Dojechać można tam korzystając z trasy Nachod-Broumov. Należy w Bukovicach zjechać na północny wschód. Szosa doprowadzi do parkingu Hvezda. Dalszą podróż trzeba odbyć pieszo. Po kilku minutach dociera się do stojącej na krawędzi obrywu kaplicy Matki Bożej Śnieżnej. Na lewo od kaplicy, ze wspaniałego punktu widokowego na skałach rozpościera się panorama Broumova i okolic.

10. W zachodnich Czechach leży również Pilzno. To uznawane za stolicę regionu miasto jest dużym ośrodkiem przemysłowym i miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Miasto słynie przede wszystkim z browaru Prazdroj, w którym warzy się piwo znane pod nazwą Pilsner Urquell, uważane przez wielu znawców za najlepsze na świecie. Niektórzy goście przyjeżdżają do Pilzna tylko po to, by zwiedzić browar i wziąć udział w degustacji piwa. W tym roku szczególnie warto ponieważ Pilzno jest Europejską Stolicą Kultury 2015. Wizyta w Pilznie jest idealnym miejscem dla wielbicieli piwa. Stąd też łatwo dojechać do Monachium, gdzie każdego roku odbywa się słynny Oktoberfest. Warto tam udać się właśnie przez Czechy.

*Zdjęcie otwierające. Zamek w Kuks zdobią barokowe posągi, które wyrzeźbił Matthias Bernard Braun. Fot. Shutersttock
SMAK DZISIAJ

Z piwem przez świat, czyli podróże z kuflem w ręce

Piwo pite przed telewizorem smakuje wybornie, z przyjaciółmi - jeszcze lepiej. Ale połączenie podróżowania i piwa, to chyba najlepsza opcja. Ale gdzie pojechać i co zrobić, aby korzystać nie tylko z uroków świata, ale i cieszyć się kufelkiem pienistego napoju? Podpowiemy!

Czasem wybory bywają oczywiste. Dla piwoszy jednym z nich będzie wyprawa na słynny Oktoberfest, dorocznie odbywający się w Monachium.

Dobra wiadomość? To już niedługo! Oktoberfest zaczyna się w pierwszych dniach października, a w piwnym szaleństwie można pogrążyć się na ponad dwa tygodnie! Według obliczeń, podczas tych tygodni przez kufle gości przelewa się ponad pięć milionów litrów piwa. Wydarzeniu towarzyszą rozmaite pokazy i koncerty, Oktobrefest skłania też do zawierania bliższych znajomości. Tu wszyscy są zaprzyjaźnieni! Choć ceny w hotelach graniczą wtedy czasem z absurdem, warto zainwestować w bliskość hotelu do centrum wydarzeń. Prowadzenie samochodu po upojnym wieczorze jest wykluczone.

Oktoberfest. Fot. LUKAS BARTH/REUTERS; KAI PFAFFENBACH REUTERS; Shutterstock

Na co warto zwrócić uwagę? Na bawarskie kelnerki! Spróbujcie samodzielnie przenieść za jednym razem nawet dziewięć tradycyjnych kufli z piwem - zdaje się to być niewykonalne. A jednak.

Dobrze też wiedzieć, że kufel nie jest takim sobie zwykłym naczyniem. Tradycyjny “Mass” (nazwa pochodzi od jednostki objętości) nie ma sobie równych jeśli chodzi o podawanie bawarskiego piwa. Nie tylko ma odpowiednią wagę, ale grubość szkła i wygodna rączka zapewniają nie tylko wygodę picia, ale odpowiednią temperaturę napoju!

Fot. Materialy partnera

Jeśli ktoś ceni sobie bardziej kameralne okoliczności do napawania się smakiem złocistego trunku, wybrać się może do słynnego miasteczka Bamberg. Najsłynniejszym miastem związanym z piwowarstwem nie jest bowiem wcale Monachium, a właśnie Bamberg. Funkcjonuje tu dziesięć znakomitych browarów!

Ratusz w Bambergu. Fot. Shutterstock

A bardziej osobliwie? Podobno piwo smakuje zupełnie inaczej w "najwyższym w Niemczech ogródku piwnym". Ten piękny taras widokowy znajduje się na szczycie Zugspitze - to najwyżej położone miejsce na terytorium naszych sąsiadów. Na górę dostać się można piechotą, można też wjechać kolejką linową - to wersja dla leniwych. Potem pozostaje cieszenie się smakiem i widokami.

Jeśli niemiecka tradycja zdaje się być zbyt głośna i nadmiernie rozpowszechniona, warto pomyśleć o innym znakomitym festiwalu piwnym, odbywającym się tam, gdzie polskich amatorów piwa ciągnie najczęściej - w Czechach.

Podobno w towarzystwie Czechów pije się znacznie przyjemniej, a polskie podniebienia zdecydowanie skłaniają się ku korzystaniu z dóbr produkowanych przez czeskie browary. Polecamy zatem Pilsner Fest!

Tegoroczny festiwal w Pilznie zaplanowano tradycyjnie na początek października. Swoją drogą - październik jest absolutnie nieprzypadkowy - podobno właśnie w tym miesiącu (5 października 1842) słynny bawarski piwowar Josef Groll uwarzył pierwszego Pilsnera!

Fot. Materiały Partnera

Program festiwalu naszpikowany jest atrakcjami - będzie można zajrzeć w przeszłość, podziwiając tradycyjne sposoby warzenia piwa. Ba, można nawet wziąć w nich udział i to w odpowiednim stroju z epoki!

Miłośnikom popularnych rozrywek przygrywać będą znane zespoły, a lubiących element rywalizacji polecić można finał międzynarodowego konkursu Pilsner Urquell Master Bartender.

Liczy się, że organizatorzy uwarzą w tym roku ponad 250 hektolitrów piwa.

Jeżeli preferujecie dalsze podróże, czemu nie wybrać się do… Japonii. Choć prawie nikomu się ona z piwem nie kojarzy, zajmuje zaszczytne miejsce w pierwszej dziesiątce krajów słynących z najlepszych trunków! W końcu Japończycy, to naród znany z przykładania wielkiej uwagi do detali podczas produkcji, nie powinno zatem dziwić, że w Japonii produkuje się naprawdę doskonałe piwa. Znane jako ji-biru (“piwo miejscowe”) or kurafuto bia (“piwo rzemieślnicze”), mikrobrowary rozwijają się tu od połowy lat ‘90, gdy rząd złagodził przepisy dotyczące minimalnej produkcji. Od tego czasu, nie ma gatunku, którego by tu nie warzono!

W ramach poznawania osobliwości można także udać się do Chin. Po co? Oczywiście po podróbki - ściślej, na podróbkę bawarskiego Oktoberfest. Serio. To wydarzenie towarzyskie odbywa się w Hong Kongu już od ponad dwudziestu lat. Aby trafić na festiwal należy udać się do hotelu Marco Polo w Tsim Sha Tsui, ale lojalnie ostrzegamy - piwo podobno także smakuje, jak podrobione!

Jeżeli natomiast najważniejsze jest tylko to, by usiąść wygodnie i pogrążyć się w rozrywkach gwarantowanych przez piwny raj - nie trzeba jechać daleko. Wystarczy udać się do Brukseli i odnaleźć Delirium Cafe. W karcie tej szacownej instytucji znajdziemy około 2500 pozycji. Nie wszystko co prawda jest stale dostępne, ale zazwyczaj do wyboru i tak pozostaje jakieś 2000 gatunków piwa. Tylko jak rozpoznać, czy dane piwo jest dobre? Taka umiejętność przychodzi z czasem. Jakość piwa zależy przede wszystkim od składników. Ogromne znaczenie ma również sposób warzenia. Smakując więc piwo trzeba pamiętać jak długą drogę przebyło nim znalazło się na sklepowej półce czy w pubie.

SMAK DZISIAJ MATERIAłY PARTNERA

Setki ludzi – jeden, niezmienny smak, czyli o załodze Pilsner Urquell

Zanim w piwiarni, pubie lub w zaciszu domowego ogniska usiądziemy nad kuflem pilzneńskiego piwa, zanim zapatrzymy się w jego intensywną, złotą barwę i zaciągniemy chmielowo-biszkoptowym aromatem, zanim wreszcie weźmiemy pierwszy łyk i zostawimy miękką pianę na czubku nosa – Pilsner Urquell musi przejść długą drogę, by cieszyć tym samym, idealnie skomponowanym smakiem od ponad 170 lat.

Mówi się, że smak Pilsnera jest tak intensywny, że można go gryźć – jeśli tak, to spróbujmy trafić do plantatorów chmielu, przy których „piwo” kiełkuje, wypuszcza pędy i rodzi się do życia. Z ciepłego i suchego regionu Žatec pochodzi najsłynniejszy czeski chmiel – Saaz, który służy do warzenia Pilsnera. Mistrz Żniw dba o to, by w momencie zbioru chmielowe szyszki były zielone i elastyczne, jak to przewidział w swojej recepturze Josef Groll – genialny browarnik i twórca sukcesu marki Pilsner Urquell.

Charakterystyczną cechą pilzneńskiego piwa jest jęczmienny słód, przygotowywany ze starannie dobranego morawskiego jęczmienia. Plantatorzy zboża dostarczają go do browaru już od powstania Pilsner Urquell, troszcząc się o każde ziarno w kłosie jak o własne dzieci. Z tak przygotowanego surowca pracownicy słodowni mogą przygotować słód najwyższej jakości zgodnie z przepisem sprzed 170 lat.

Drożdże ze szczepu Pilsner H wykorzystywane w Pilznie pamiętają jeszcze wielkiego reformatora pilzneńskiego browaru, Josefa Grolla. Nie można się więc dziwić, że znane już od połowy XIX wieku, przez współczesnych piwowarów są przechowywane w ścisłej tajemnicy. Klony szczepu drożdży zdeponowane są w bankach w Pilznie, Pradze, Londynie i – jak głosi plotka – także w RPA.

Woda stanowi blisko 92% piwa Pilsner Urquell, dlatego jej jakość jest szczególnie ważna. Wydobywany ze studni głębinowych pod Pilznem zdrój jest bardzo miękki, dzięki czemu zapewnia najwyższej klasy doznania smakowe. Tę jakość powierzono prawdziwym fachowcom – przez ich ręce przepływa ponad milion litrów wody dziennie.

Od setek lat piwo było przechowywane w drewnianych naczyniach, dopóki klasyczne beczki nie zostały zastąpione przez ich metalowe odpowiedniki. Dziś Pilsner Urquell jest jednym z kilku browarów, zatrudniających własny zespół bednarzy, którzy z pokolenia na pokolenie przekazują sobie niemal tajemną wiedzę o tym, jak z dębowych klepek uformować wodoszczelną baryłkę, która przetrwa sto lat. Groźnie wyglądające narzędzia w rękach pilzneńskich bednarzy zmieniają się w przedmioty, którymi z czułością gładzą, polerują i czyszczą dębowe drewno. Tradycja zobowiązuje.

Sercem każdego browaru są – jakżeby inaczej – browarnicy. Tylko oni potrafią od początku do końca zrealizować przekazywaną przez pokolenia recepturę Josefa Grolla – wiedzą, kiedy i w jaki sposób połączyć poszczególne składniki, i dbają o cały proces warzenia od początku do ostatecznego efektu. To do nich należy też przywilej próbowania, czy smak Pilsner Urquell jest wciąż taki, jak 173 lata temu. Czy można wyobrazić sobie bardziej odpowiedzialne zajęcie?

Począwszy od głównego browarnika, Vaclava Berki, aż do wszystkich tych, którzy kładą przed nami ociekający pianą kufel na tekturowym krążku – jakość piwa Pilsner Urquell leży w rękach dziesiątek ludzi, którzy pilnują, by jego niepowtarzalny smak był dokładnie taki jak przed stu siedemdziesięciu laty. Pasja, z którą czescy browarnicy oddają się swojemu zajęciu imponuje. Powstałe dzięki ich pracy piwo jest niebywałym atutem naszego południowego sąsiada i czymś, czym mogą chwalić się przed całym światem.

* Pilzneński browarnik sprawdza klarowność złocistego trunku. Fot. Materiały Partnera
SMAK DZISIAJ

Czeskie piwne klimaty, czyli za co kochamy Czechy

Czechy to kraj wyżynny i górzysty. Polakom podobają się tamtejsze krajobrazy, miasta i zabytki. Smakuje nam również tamtejsza kuchnia i piwo. Ale to nie wszystko co lubimy w Czechach.

Praga może zachwycić chyba każdego. Wyjątkowy charakter tego miasta był kształtowany przez wieki, a ogromna liczba zabytków nieustannie przyciąga turystów z całego świata. Kolorowe kamieniczki, malownicze wzgórza i nietypowe muzea. To wszystko od lat sprawia, że do Pragi przyjeżdżają goście z Polski. Za co uwielbiamy Pragę? Po przyjeździe celem pierwszego spaceru jest najczęściej rynek miasta. Na jego środku stoi pomnik Jana Husa. Jednak zdecydowanie większą atrakcją jest umieszczony na południowej ścianie ratusza wielki średniowieczny zegar (tzw. Orloj). W 2011 r. minęło 600 lat od jego uruchomienia. Jest to unikatowy zegar astronomiczny, pięknie wykonany i przykuwający uwagę. Zrobienie sobie zdjęcia na jego tle jest obowiązkiem każdego, kto odwiedza stolicę Czech.

Czeska kuchnia jest idealna dla tych, którzy mają naprawdę duży apetyt. Na obiad podaje się tu zazwyczaj zupę. Najczęściej są to: rosół z uszkami, gęsta zupa ziemniaczana lub flaki. Popularne danie główne ma trzy składniki: wieprzowinę, knedliki i kapustę. To właśnie taki zestaw najczęściej króluje na czeskich stołach. Obiad najlepiej popić tym, czym czesi szczycą się na całym świecie - piwem. Najbardziej znany jest browar z Pilzna, którego historia sięga 1842 r. Kluczem do sukcesu piwa Pilsner Urquell jest połączenie źródlanej wody, chmielu z miejscowości Žatec oraz idealne warunki, które panują w znajdujących się pod Pilznem jaskiniach.

Piwo Pilsner Urquell. Fot. Materiały Partnera

Czechy to również kultura. Wielu Polaków z sentymentem odnosi się do czasów swojego dzieciństwa, kiedy to przed snem, na małym ekranie oglądali przygody sympatycznego Krecika. Postać Krecika powstała w 1957 r. Stworzył go Zdeněk Miler. Animowany film o przygodach zwierzaka oglądali chyba wszyscy, był zresztą emitowany w ponad 60 krajach dzięki czemu można śmiało powiedzieć, że jest rozpoznawalny na całym świecie. Krecik też zdaje się być ponadczasowy. Z powodzeniem oglądają go współczesne dzieci.

Krecik na ścianie jednego z budynków. Fot. Shutterstock

Polacy zapytani o czeską muzykę z pewnością w głowach będą mieli jedną melodię. Piosenka „Malovaný džbánku” była niebywałym hitem w Polsce. Helena Vondráčková zaśpiewała ją w 1977 r. na festiwalu w Sopocie (ówcześnie Międzynarodowym Festiwalu Interwizji). Piosenkarka zyskała u nas również sławę występując w latach 70. z Marylą Rodowicz. Obie gwiazdy śpiewały wspólnie piosenkę „Małgośka”.

Helena Vondráčková w 1976 r. Wikimedia Commons

Jest też coś, czego możemy Czechom zazdrościć. České dráhy to największy przewoźnik kolejowy w tym kraju. W Czechach przez lata konsekwentnie modernizowano linie kolejowe i wiele szlaków przystosowano do prędkości 160 km/h, co w górzystym kraju było nie lada wyzwaniem. Choć czeska kolej nie jest idealna, to przez wielu uznawana jest za bardzo wygodną, punktualną i szybką. Co ciekawe, pierwsze składy Pendolino woziły Czechów już w 2004 r. Do Polski takie pociągi dotarły dopiero 10 lat później.

*Zdjęcie otwierające: Praga nocą. Fot Shutterstock